Dzisiaj chcę przedstawić Wam kolejny tekst kultury bliski mojemu sercu. Tym razem będzie to film „Made in Poland“ z 2010 roku, wyreżyserowany przez Przemysława Wojcieszka na podstawie spektaklu teatralnego o tym samym tytule. Zapraszam do zapoznania się z moimi odczuciami!
Podobnie jak manga „Kwiaty Zła“, omawiana w poprzednim wpisie z tej serii, film jest bardzo kontrowersyjny i niedoceniany. Opowiada on historię Bogusia, prostego chłopaka bez wykształcenia i perspektyw, który pewnego dnia budzi się niezwykle sfrustrowany tym, jak chory i niesprawiedliwy jest współczesny świat. Chcąc pokazać swój bunt przeciwko panującemu systemowi, tatuuje on sobie na czole duży napis "Fuck Off", rezygnuje ze służby ministranckiej w pobliskim kościele i rusza w miasto, robiąc wszystko, co jest w stanie wymyśleć, aby uświadomić ludzi o konieczności zmian i wzniecić rewolucję. Boguś szybko jednak przekonuje się, że to nie takie proste, a wraz ze społeczną alienacją i pogardą wobec jego osoby, rośnie też nękający go gniew, frustracja i niemoc. Jest to film o młodym dorosłym, który nie potrafi odnaleźć się w społeczeństwie, ani zaakceptować jego realiów.
Zarówno ogólna tematyka filmu, jak i bardziej szczegółowe wątki są mi bardzo bliskie, przez co jest on dla mnie (przepraszam za słowo) cholernie poruszający i osobisty. Nieważne, który raz oglądam to arcydzieło, emocje buzują we mnie niczym lawa w wulkanie. Utożsamiam się z produkcją Przemysława Wojcieszka do tego stopnia, że noszę nawet etui na telefon z wydrukowanym kolarzem zdjęć z produkcji. Liczne niekonwencjonalne zabiegi reżyserskie, które zastosowali twórcy, są jedynie wisienką na tym wspaniałym torcie. Film jest w moim odczuciu prawdziwym arcydziełem.
Realia przedstawione w „Made in Poland“ są oczywiście bardzo polskie i zagraniczny widz zapewne nie zrozumiałby wielu detali. Widać jednak, że Przemysław Wojcieszek bardzo dobrze zna nasze społeczeństwo, potrafiąc je odtworzyć na planie filmowym niczym światowej klasy malarz swojego modela. Nie mówię tu jedynie o dialogach i miejscach akcji, ale też o emocjach panujących w powietrzu polskich miast. Na szczególne wyróżnienie zasługuje to, jak wiernie film pokazuje konflikt ateistów z Kościołem, życie ludzi pracujących oraz polską odmianę alkoholizmu. Niemniej, w filmie znajdą się też pozytywne aspekty Polski. Nie jest on jedynie krytyką społeczeństwa, ale jego bardzo wiernym odtworzeniem. Intrygujące jest tutaj to, że film został wypuszczony do kin 15 lat temu (jego pierwowzór powstał jeszcze wcześniej), a mimo to przedstawione w nim obrazy dalej są w pełni aktualne.
Wyżej wspominam jednak o kontrowersjach dotyczących filmu i jego niedocenieniu. Przyczyn jest tutaj wiele - od specyficznego humoru, przez symboliczne sceny, które źle zinterpretowane lub odebrane dosłownie mogą być bardzo oburzające, aż po absurdalne fragmenty rzeczywistych wywiadów, przytaczane głównie w przerywnikach filmowych. Do seansu trzeba podchodzić z bardzo otwartym umysłem, bo inaczej produkcja będzie się wydawać idiotyczną, niedojrzałą i toksyczną. Uwielbiam takie teksty kultury - teksty, które nie mają hamulców, jeśli chodzi o kontrowersje. Ja również w żaden sposób nie ograniczam swoich artystycznych zapędów i nie przejmuję się takimi rzeczami, jak poprawność polityczna.
Jeśli już mówimy o mojej twórczości i jej podobieństwach do filmu „Made in Poland“... Choć został on przeze mnie odkryty już w trakcie pisania mojego darmowego e-booka, to stanowił dla mnie dużą inspirację. Gniewne i pretensjonalne monologi głównej bohaterki „Jak można dopuścić się czegoś tak nieludzkiego?“ były pisane między innymi z myślą o Bogusiu z omawianego filmu, zresztą tak, jak sceny przedstawiające silną alienację wykreowanej przeze mnie postaci. Nie są to odwzorowania 1:1, ani nawet 1:2, ale Boguś zawsze był gdzieś z tyłu mojej głowy podczas pisania tych fragmentów. Z kolei pojawiający się w produkcji ksiądz ma wiele wspólnego z „moim“ księdzem Piotrem. Oczywiście, w mojej powieści psychologicznej jest też kilka innych scen i elementów historii, które w jakimś stopniu były inspirowane moim ulubionym filmem.
Dziękuję wszystkim, którzy dotrwali do końca tego wpisu. Choć trudno go znaleźć w sieci, to wszystkim polecam film Przemysława Wojcieszka - zwłaszcza osobom, którym do gustu przypadła moja książka. Zachęcam również do zaobserwowania moich mediów społecznościowych, gdzie wstawiam, między innymi, informacje o nowych wpisach na blogu. Udanego dnia!
J. F. Wawrzyn